07 Marca 2017
Wywiad z Marią Okońską z d. Hauke – Bosak
Jakimi ludźmi były ofiary zbrodni katyńskiej? W jakich okolicznościach rodziny polskich oficerów dowiadywały się o tragicznym losie swoich bliskich? Maria Okońska podzieli się dziś z nami niezwykłą historią swojego Ojca – pułkownika Karola Hauke.
KK: Jak rodzina zapamiętała pułkownika Hauke? Jakim był człowiekiem?
MO: Mój Ojciec był człowiekiem bardzo dobrym. Bardzo przez wszystkich lubiany, a przez rodzinę najbliższą kochany. Był człowiekiem bardzo uczynnym i mało wymagającym dla siebie, raczej swoje potrzeby zawsze odsuwał na drugi plan, a z myślą zawsze o innych. Był bardzo oddany rodzinie. Właściwie cały wolny czas poświęcał rodzinie i dzieciom. A może trzeba zacząć od tego, że był człowiekiem głębokiej wiary. Mówiono mi, że podczas postojów, to jest mowa o I Wojnie Światowej, zawsze najprzód sprawdzał czy wszyscy żołnierze są należycie zakwaterowani, a dopiero potem szukał miejsca dla siebie. A wieczory spędzał, z chętnymi, na modlitwie różańcowej. Pamiętam mojego Ojca dobrze, bo gdy zaczęła się wojna miałam 9 lat. Więc pamiętam na przykład jak latem, a mieszkaliśmy wtedy w Bydgoszczy, jak latem chodziłyśmy z nim, to znaczy ja i moja młodsza siostra, chodziłyśmy na wycieczki na miasto. Pokazywał nam, pamiętam, horyzont, mówił co to oznacza, a po powrocie wyciągało się plan miasta i mierzyło się, znaczy sprawdzało się trasę na mapie i potem mierzyło się odległości. Właśnie to była szkoła artylerzysty. Nie miał synów, miał pasierba, ale przynajmniej córkom coś niecoś... pokazywał nam mapę, uczył nas posługiwania się mapą. Aha, po wojnie, już jako dorosła, pracowałam w biurze, a na drzwiach były tabliczki z nazwiskiem. Kiedyś przyszedł interesant, już starszy pan, i, korzystając z tego, że oprócz mnie, nie było nikogo w pokoju, zapytał mnie czy nie mieszkałam przed wojną w Inowrocławiu. Powiedziałam, że tak, a on się zapytał wtedy czy nie jestem przypadkiem córką pułkownika Hauke, bo mój Ojciec był przez pewien czas dowódcą pułku tego pana. A kiedy potwierdziłam, on powiedział: „proszę Pani, nie widziałem w życiu tak dobrego człowieka”. Pogratulował mi.
KK: Czy docierały do Państwa jakieś listy lub informacje od pułkownika Hauke?
MO: Tak. Pierwsza informacja przyszła około Bożego Narodzenia '39 roku. Była to kartka pocztowa ze szpitala w Kijowie, podpisana „koledzy” i była tam wiadomość, cytuję, że „Hauke był u nas i jako zupełnie zdrów został wypisany i wyjechał”. Więc to była pierwsza wiadomość. Aha, ta kartka chyba z listopada '39 roku. Tak, z listopada '39 roku. No, więc to była taka pierwsza wiadomość. Ale nie było powiedziane dokąd wyjechał i co. I następnie dopiero w lutym '40 roku przyszedł pierwszy list z obozu w Starobielsku, który był datowany na 6 lutego '40 roku. To była pierwsza wiadomość bezpośrednio od Ojca. Potem jeszcze przyszło parę listów, chyba ze trzy, i jakieś pocztówki. A ostatnia wiadomość to był telegram od Ojca z datą 7 kwietnia '40 roku. Na tym się wiadomości urwały i już nigdy więcej ich nie było. Żadnych.
Konrad Kaczmarek: Kiedy i w jakich okolicznościach dowiedziała się Pani rodzina o śmierci Ojca?
Maria Okońska: Pewności to nie miałyśmy żadnej. Natomiast były przypuszczenia. Mieszkałyśmy wtedy w Generalnej Guberni. Wiosną 1943 roku w oficjalnej gazecie tzw. „gadzinówce” (takiej się nie kupowało) ukazała się wiadomość, o której powiedzieli nam ludzie. Niemcy podali wtedy, że odnaleziono groby polskie w Katyniu. W następnych numerach ukazywały się kolejne wykazy zidentyfikowanych i ekshumowanych ciał przez ekipę Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, która tam jakiś czas pracowała wiosną '43 roku. Nazwiska mojego Ojca tam nie było. Od tego momentu jednak zaczęłyśmy przypuszczać, a w zasadzie miałyśmy prawie pewność, co stało się z moim Ojcem. Natomiast oficjalne potwierdzenie przyszło dopiero po pięćdziesięciu latach, w 1990 roku, kiedy władze radzieckie przekazały Polsce dokumentację jeniecką. I tam na liście starobielskiej było nazwisko mojego Ojca. I to było wszystko.
KK: A jak Katyń, zbrodnia katyńska, wpłynęła na rodzinę?
MO: Wpłynęła w taki sposób, że straciłyśmy Ojca. Straciłyśmy dom rodzinny. Moja Matka została sama. Ja miałam 9 lat, a moja siostra 7. No i musiała sobie dalej radzić. Było zburzenie wszystkiego. Ale trzeba przyznać, że całą wojnę, przeżyłyśmy, ja, moja siostra i Matka, w sposób, jak na wojnę, bardzo dobry. Mieszkałyśmy całą wojnę na wsi u krewnych w majątku. Nie byłyśmy narażone, przede wszystkim na żaden głód, ani nie byłyśmy chwili bez dachu w sposób w miarę dobry, w miarę bezpieczny. Jestem do tej pory przekonana, że zawdzięczamy to modlitwie naszego Ojca.
KK: Czy doświadczyli Państwo jakichś represji ze strony władz PRL?
MO: Nie. Żadnych. Według mnie, nie miałyśmy ambicji, aby osiągać wyższe stanowisko. Byłyśmy urzędniczkami średniego szczebla, ale żadnych represji nie było ani szykan ani niczego.
KK: Dziękuję za rozmowę.
Maria Okońska z d. Hauke - Bosak (ur. 1930) - Córka pułkownika Karola Hauke (ofiary zbrodni katyńskiej) i Marii Kreisler z d. Sinicyn. Po wojnie pracowała jako urzędniczka średniego szczebla w Bydgoszczy. Ma córkę Annę Szostakowską.
Karol Hauke (1888-1940) - pułkownik Wojska Polskiego. Pochodził ze spolonizowanej rodziny niemieckiej z Moguncji. Urodził się w Warszawie. Dzieciństwo i młodość spędził w Rydze. Studiował na tamtejszej Politechnice. W latach 1914 - 1917 służył w armii rosyjskiej jako oficer artylerii. W 1917 roku zaciągnął się do I Korpusu Polskiego generała Józefa Dowbora - Muśnickiego. W 1918 roku wziął udział w Powstaniu Wielkopolskim. W latach 1919 - 1920 walczył w wojnie polsko - bolszewickiej. Absolwent Wyższej Szkoły Wojennej. Służył na różnych stanowiskach w Generalnym Inspektoracie Sił Zbrojnych. W latach 1929 - 1935 był dowódcą 4 Pułku Artylerii Lekkiej oraz komendantem garnizonu w Inowrocławiu. W 1935 roku przeniesiony do Bydgoszczy na stanowisko szefa Rejonowego Inspektoratu Koni. Na tym stanowisku zastał go wybuch II wojny światowej. Od 11 września był szefem sztabu grupy "Włodzimierz". 17 września dostał się do sowieckiej niewoli. Początkowo przebywał w szpitalu w Kijowie. Następnie został wywieziony do obozu w Starobielsku. Został zamordowany przez NKWD wiosną 1940 roku w Charkowie. Rodzina dowiedziała się o śmierci pułkownika dopiero w latach 90, gdy ZSRR przekazał Polsce dokumentację dotyczącą jeńców Starobielska i Ostaszkowa. W 2007 roku, na mocy Postanowienia Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, pułkownik Hauke został pośmiertnie awansowany na generała brygady Wojska Polskiego.
Odznaczony orderem Virituti Militari oraz (trzykrotnie) Krzyżem Walecznych.
Pułkownik osierocił żonę Marię Kreisler z d. Sinicyn oraz dwie córki: Marię (ur. 1930) i Jolantę (ur. 1931) i pasierba Aleksego Kreislera (1918-1942).
MO: Mój Ojciec był człowiekiem bardzo dobrym. Bardzo przez wszystkich lubiany, a przez rodzinę najbliższą kochany. Był człowiekiem bardzo uczynnym i mało wymagającym dla siebie, raczej swoje potrzeby zawsze odsuwał na drugi plan, a z myślą zawsze o innych. Był bardzo oddany rodzinie. Właściwie cały wolny czas poświęcał rodzinie i dzieciom. A może trzeba zacząć od tego, że był człowiekiem głębokiej wiary. Mówiono mi, że podczas postojów, to jest mowa o I Wojnie Światowej, zawsze najprzód sprawdzał czy wszyscy żołnierze są należycie zakwaterowani, a dopiero potem szukał miejsca dla siebie. A wieczory spędzał, z chętnymi, na modlitwie różańcowej. Pamiętam mojego Ojca dobrze, bo gdy zaczęła się wojna miałam 9 lat. Więc pamiętam na przykład jak latem, a mieszkaliśmy wtedy w Bydgoszczy, jak latem chodziłyśmy z nim, to znaczy ja i moja młodsza siostra, chodziłyśmy na wycieczki na miasto. Pokazywał nam, pamiętam, horyzont, mówił co to oznacza, a po powrocie wyciągało się plan miasta i mierzyło się, znaczy sprawdzało się trasę na mapie i potem mierzyło się odległości. Właśnie to była szkoła artylerzysty. Nie miał synów, miał pasierba, ale przynajmniej córkom coś niecoś... pokazywał nam mapę, uczył nas posługiwania się mapą. Aha, po wojnie, już jako dorosła, pracowałam w biurze, a na drzwiach były tabliczki z nazwiskiem. Kiedyś przyszedł interesant, już starszy pan, i, korzystając z tego, że oprócz mnie, nie było nikogo w pokoju, zapytał mnie czy nie mieszkałam przed wojną w Inowrocławiu. Powiedziałam, że tak, a on się zapytał wtedy czy nie jestem przypadkiem córką pułkownika Hauke, bo mój Ojciec był przez pewien czas dowódcą pułku tego pana. A kiedy potwierdziłam, on powiedział: „proszę Pani, nie widziałem w życiu tak dobrego człowieka”. Pogratulował mi.
KK: Czy docierały do Państwa jakieś listy lub informacje od pułkownika Hauke?
MO: Tak. Pierwsza informacja przyszła około Bożego Narodzenia '39 roku. Była to kartka pocztowa ze szpitala w Kijowie, podpisana „koledzy” i była tam wiadomość, cytuję, że „Hauke był u nas i jako zupełnie zdrów został wypisany i wyjechał”. Więc to była pierwsza wiadomość. Aha, ta kartka chyba z listopada '39 roku. Tak, z listopada '39 roku. No, więc to była taka pierwsza wiadomość. Ale nie było powiedziane dokąd wyjechał i co. I następnie dopiero w lutym '40 roku przyszedł pierwszy list z obozu w Starobielsku, który był datowany na 6 lutego '40 roku. To była pierwsza wiadomość bezpośrednio od Ojca. Potem jeszcze przyszło parę listów, chyba ze trzy, i jakieś pocztówki. A ostatnia wiadomość to był telegram od Ojca z datą 7 kwietnia '40 roku. Na tym się wiadomości urwały i już nigdy więcej ich nie było. Żadnych.
Konrad Kaczmarek: Kiedy i w jakich okolicznościach dowiedziała się Pani rodzina o śmierci Ojca?
Maria Okońska: Pewności to nie miałyśmy żadnej. Natomiast były przypuszczenia. Mieszkałyśmy wtedy w Generalnej Guberni. Wiosną 1943 roku w oficjalnej gazecie tzw. „gadzinówce” (takiej się nie kupowało) ukazała się wiadomość, o której powiedzieli nam ludzie. Niemcy podali wtedy, że odnaleziono groby polskie w Katyniu. W następnych numerach ukazywały się kolejne wykazy zidentyfikowanych i ekshumowanych ciał przez ekipę Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, która tam jakiś czas pracowała wiosną '43 roku. Nazwiska mojego Ojca tam nie było. Od tego momentu jednak zaczęłyśmy przypuszczać, a w zasadzie miałyśmy prawie pewność, co stało się z moim Ojcem. Natomiast oficjalne potwierdzenie przyszło dopiero po pięćdziesięciu latach, w 1990 roku, kiedy władze radzieckie przekazały Polsce dokumentację jeniecką. I tam na liście starobielskiej było nazwisko mojego Ojca. I to było wszystko.
KK: A jak Katyń, zbrodnia katyńska, wpłynęła na rodzinę?
MO: Wpłynęła w taki sposób, że straciłyśmy Ojca. Straciłyśmy dom rodzinny. Moja Matka została sama. Ja miałam 9 lat, a moja siostra 7. No i musiała sobie dalej radzić. Było zburzenie wszystkiego. Ale trzeba przyznać, że całą wojnę, przeżyłyśmy, ja, moja siostra i Matka, w sposób, jak na wojnę, bardzo dobry. Mieszkałyśmy całą wojnę na wsi u krewnych w majątku. Nie byłyśmy narażone, przede wszystkim na żaden głód, ani nie byłyśmy chwili bez dachu w sposób w miarę dobry, w miarę bezpieczny. Jestem do tej pory przekonana, że zawdzięczamy to modlitwie naszego Ojca.
KK: Czy doświadczyli Państwo jakichś represji ze strony władz PRL?
MO: Nie. Żadnych. Według mnie, nie miałyśmy ambicji, aby osiągać wyższe stanowisko. Byłyśmy urzędniczkami średniego szczebla, ale żadnych represji nie było ani szykan ani niczego.
KK: Dziękuję za rozmowę.
Maria Okońska z d. Hauke - Bosak (ur. 1930) - Córka pułkownika Karola Hauke (ofiary zbrodni katyńskiej) i Marii Kreisler z d. Sinicyn. Po wojnie pracowała jako urzędniczka średniego szczebla w Bydgoszczy. Ma córkę Annę Szostakowską.
Karol Hauke (1888-1940) - pułkownik Wojska Polskiego. Pochodził ze spolonizowanej rodziny niemieckiej z Moguncji. Urodził się w Warszawie. Dzieciństwo i młodość spędził w Rydze. Studiował na tamtejszej Politechnice. W latach 1914 - 1917 służył w armii rosyjskiej jako oficer artylerii. W 1917 roku zaciągnął się do I Korpusu Polskiego generała Józefa Dowbora - Muśnickiego. W 1918 roku wziął udział w Powstaniu Wielkopolskim. W latach 1919 - 1920 walczył w wojnie polsko - bolszewickiej. Absolwent Wyższej Szkoły Wojennej. Służył na różnych stanowiskach w Generalnym Inspektoracie Sił Zbrojnych. W latach 1929 - 1935 był dowódcą 4 Pułku Artylerii Lekkiej oraz komendantem garnizonu w Inowrocławiu. W 1935 roku przeniesiony do Bydgoszczy na stanowisko szefa Rejonowego Inspektoratu Koni. Na tym stanowisku zastał go wybuch II wojny światowej. Od 11 września był szefem sztabu grupy "Włodzimierz". 17 września dostał się do sowieckiej niewoli. Początkowo przebywał w szpitalu w Kijowie. Następnie został wywieziony do obozu w Starobielsku. Został zamordowany przez NKWD wiosną 1940 roku w Charkowie. Rodzina dowiedziała się o śmierci pułkownika dopiero w latach 90, gdy ZSRR przekazał Polsce dokumentację dotyczącą jeńców Starobielska i Ostaszkowa. W 2007 roku, na mocy Postanowienia Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, pułkownik Hauke został pośmiertnie awansowany na generała brygady Wojska Polskiego.
Odznaczony orderem Virituti Militari oraz (trzykrotnie) Krzyżem Walecznych.
Pułkownik osierocił żonę Marię Kreisler z d. Sinicyn oraz dwie córki: Marię (ur. 1930) i Jolantę (ur. 1931) i pasierba Aleksego Kreislera (1918-1942).
Wyszukiwarka
Historia publikacji